|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sonna94
Półwampir
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:08, 01 Lip 2009 Temat postu: My Favourite Enemy |
|
|
Publikuję Wam tutaj moje wypociny, moje opowiadanko. Jest moim pierwszym, więc proszę o poprawki, kryrtykę, ale też o życzliwość. Wstawiam prolog i pierwszy rozdział. ENJOY
MY FAVOURITE ENEMY
Prolog
„Charlie Swan został prezydentem Kanady”- dokładnie takie hasła głosiły kanadyjskie gazety, takie hasło promowała telewizja. Gdziekolwiek się ruszę, widzę twarz mojego ojca. Wyłączyłam telewizor, a gazetę wyrzuciłam przez okno mojego pokoju, w którym aktualnie się znajdowałam. Jak długo mam to znosić? Stada dziennikarzy przed domem, brak czasu rodziców dla własnej córki. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.- powiedziałam znudzona.
-Musimy porozmawiać.
***
-Zwariowałeś?!- krzyczałam w niepohamowanej złości.- Chcesz, żebym zmieniła szkołę tylko dlatego, że zostałeś prezydentem?! I do tego w Stanach?!
-Bella, córciu- zaczął mój „kochany” tatuś, któremu zamarzyło się zostać głową państwa i ciotka mu to załatwiła!
-Nie, nie i jeszcze raz nie! Jak możesz?! Dopiero co się tu zadomowiłam, a ty już mnie wysyłasz w świat i aż do USA?!
-Nie krzycz skarbie, bo sobie znowu zedrzesz gardło.- wtrąciła mama.
-Czyżbyś piła do mojego ostatniego zapalenia gardła? Tyle razy ci tłumaczyłam, że jak byłam na koncercie to za głośno „śpiewałam” ze znajomymi!
-Dość młoda damo, nie będziesz tu na nas krzyczeć! To my jesteśmy rodzicami i ustalamy zasady. A teraz masz się uspokoić i spakować. Wyjeżdżasz jutro rano. Chodź kochanie, idziemy… Zapomniałbym, Jasper, twój kuzyn będzie z tobą chodził do szkoły, więc jestem pewien, że szybko się zaaklimatyzujesz.- Mówiąc to wyszli i zostawili mnie samą.
Więc od czego tu zacząć? Od mojej kochanej Berty, oczywiście.- myślałam kierując wzrok na moją cudowną gitarę. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. W sumie racja, nie wypada prezydenta Charliego Swana i znanej aktorki Renee Swan uczyła się w szkole publicznej. Ale ja nie chcę przez kilka godzin dziennie siedzieć w jednym pomieszczeniu z jakimiś bogatymi snobami z USA. A co z naszym zespołem? Nagraliśmy dopiero połowę piosenek na płytę! Oczywiście to się nie liczy! Gdybym powiedziała to rodzicom uznaliby, że tam też znajdę sobie przyjaciół. Westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam się pakować z myślą, że już jutro spotkam mojego kochanego Jaspera.
Rozdział I: "Isabello, jesteśmy w Miami."
Rano pożegnałam się (jakże wylewnie) z moimi rodzicami i kilkorgiem znajomych, po czym wsiadłam do prywatnego samolotu ojca. Jakież ogromne było moje zaskoczenie brakiem fotoreporterów śledzących każdy krok „pierwszej rodziny w kraju”. Znudzona monotonią dzisiejszego dnia rozsiadłam się na fotelu pasażera, jakiś mężczyzna zapiął mi pasy i wystartowaliśmy. Przynajmniej będę miała chwilę na rozmyślania. Co chciałabym zmienić w moim dotychczasowym życiu? Przede wszystkim „zawód” Charliego. Cudownie byłoby być znów zwykłą szarą myszką. To marzenie mogłoby być realne, gdybym nie była prezydentówną. Zaraz, zaraz…, jeżeli oni o tym nie wiedzą… Ha! Zaczęłam się głupkowato śmiać sama do siebie. Tylko czy oni na pewno nigdy mnie nie widzieli? Z tego, co pamiętam, błagałam ojca, żebym była nierozpoznawalna. Tylko pozostaje pytanie czy dotrzymał słowa. Wierzę, że nie jest masochistą.
W każdym bądź razie konieczna będzie zmiana image’u. Po pierwsze- ubiór: koniec ze słodkimi spódniczkami, różowymi kusymi bluzeczkami dekoltem do pasa. Nigdy tak się nie ubierałam, ale powiedzmy. Gdy tylko znajdę się w Miami, popędzę do centrum handlowego (o zgrozo!) na podbój znienawidzonych dotąd sklepów sportowych. Muszę je polubić, to dla dobra całego państwa! Po drugie- fryzura: w sumie jest bardzo… uniwersalna. Nie! Zero farbowania. Wybuchłam śmiechem przypominając sobie moje uczesanie sprzed roku: blond z różowymi pasemkami. Ratunku! O nie, na pewno włosów nie zmienię! Zostanę przy prostych jak drut, grubych brązowych. Zapomniałabym o najważniejszym: makijaż- null!
Zatopiona w słodkim świecie muzyki wydobywającej się z mojego ipoda, nie zauważyłam, że dotarliśmy już do celu. Na ziemię sprowadził mnie głos osobistego pilota Charliego.
- Isabello, jesteśmy w Miami. Wysiadaj.
Skrzywiłam się na dźwięk nazwy miejscowości, w której od dzisiaj przyjdzie mi żyć. Westchnęłam i włączyłam pauzę, tym samym brutalnie przerywając Nelly Furtado* w pół słowa. Zaraz, Isabello?
-Bello. I proszę nie wymawiać przy mnie tej nazwy, ok.?
Mruknął coś pod nosem o bezczelności młodzieży. Domyśliłam się, że chodziło mu tylko i wyłącznie o moją zrezygnowaną, zrozpaczoną i proszącą o litość minę. Zdjęłam słuchawki i, patrząc pod nogi, ruszyłam w stronę światła. W moim przypadku ostrożności nigdy za wiele.
-Bella! – dopiero teraz zdałam sobie sprawę, iż stoi przede mną mój kuzyn Jasper, niska brunetka o bladej cerze i opalony szatyn z olśniewającymi białymi zębami, a ja wpatruję się w nich jak sroka w gnat. -Bella! – powtórzył zniecierpliwiony braciszek cioteczny.
-Cześć, Jasper! – uśmiechnęłam się wesoło. Jak długo go nie widziałam?
-Poznaj, to moja dziewczyna, Alice.- powiedział to z wyraźną dumą wskazując na stojącą obok niego dziewczynę.
-Miałam sama się przedstawić! – obruszyła się. Podbiegła do mnie i pocałowała w oba policzki.- Zatem miło mi ciebie poznać, Bello. Wiesz, co? Będziemy dzielić ze sobą pokój: ja, ty i moja przyjaciółka Rose.- zaświergotała. Od razu poczułam, że ją polubię.- Wszyscy mieszkamy trójkami- wyjaśniła – Jasper też dzieli pokój z dwoma przyjaciółmi: Edwardem i Emmettem…
Dalej nie słuchałam. Moją uwagę przycisnął bowiem stający z tyłu chłopak.
-A on? – spytałam wskazując szatyna palcem.
-Zostałem wynajęty przez twojego tatę. Nazywam się Jacob Black.
-Nie rozumiem. Do czego niby?
-Będę twoim prywatnym ochroniarzem.- powiedział Jacob uśmiechając się promiennie.
Miałam ochotę krzyczeć: Co?- cisnęło mi się na język Byłam w ciężkim szoku. To się tatuś doigrał! Cholera, będę miała prywatnego bodyguarda? Nie!!! Ale jako, że postanowiłam z wybuchowej nastolatki zmienić się w spokojną, dojrzałą kobietę powiedziałam tylko:
-W takim razie musimy coś ustalić.- Jacob spojrzał na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem. Skinęłam na Alice i Jaspera, żeby zostawili nas samych.
-Zadzwonisz teraz do mojego ojca i powiesz mu, że jeżeli już koniecznie muszę mieć ochronę, to on musi zapisać cię do mojej szkoły i podać za mojego kuzyna. Oczywiście ani słowa o jego posadzie, czy to jest jasne?
Pod moim groźnym spojrzeniem skulił się tak, że wyglądał jak dziesięcio letni chłopiec. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę mojego kuzyna i jego dziewczyny.
-Jasper, możesz coś dla mnie zrobić?- wyszeptałam pochylając się ku mojemu przyszywanemu bratu. Ten kiwnął tylko głową wyrażając tym samym na to zgodę.
-Umówmy się tak: dla wszystkich uczniów szkoły, nawet dla Alice jestem córką nic nieznaczącego polityka- amatora.
-Co wy tam tak szepczecie? – zaciekawiła się brunetka.
-Pytam właśnie Jaspera, gdzie jest najbliższe hospicjum.- Alice skrzywiła się lekko, jakby podświadomie wyczuła drobne kłamstewko z mojej strony, ale zaraz się rozchmurzyła.
-Niedaleko szkoły, 5 minut drogi, a co, chcesz być wolontariuszką?
-Tak.- uśmiechnęłam się szeroko. Szczerze mówiąc trochę o tym myślałam. W Toronto też pomagałam.
- Masz jakieś plany na dziś?
-Teraz zamierzam wsiąść do taksówki albo jakiegoś innego auta i odwiedzić miejsce, w którym będę spała przez pewien czas noc w noc. Potem mam coś do załatwienia na mieście.- oczywiście nie muszę dodawać, iż miałam tu na myśli mały napad z bronią w ręku (kartą kredytową) na najbliższe centrum handlowe. Wolałam jednak nie mówić tego głośno, bo coś mi się wydaje, że ktoś bardzo chciałby mi towarzyszyć.- A i zajrzę to tego hospicjum.- dodałam wsiadając do samochodu mojego ochroniarza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|